Wiecie już , że kocham chłodniki, prawda? Uwodzicielski i kremowy..
Dziś powrót do korzeni. Oczywiście gdy tylko go zrobiłam nadeszło dramatyczne załamanie pogody, trąba powietrzna i inne huragany, które niecnie połamały konar mirabelki.
A chłodnik ostał, przetrwał, pewnie dlatego ze zrobiłam z dwóch porcji:)
Coś pysznego?
Zrób sobie klasyczny chłodnik
Potrzebujesz
- 2 spore pęczki botwinki z buraczkami
- pęczek koperku
- pęczek szczypiorku
- nieco natki pietruszki
- pęczek rzodkiewki
- ok 1/2 kg ogórków
- 1,5 litra jogurtu naturalnego
- 1 łyżka cukru
- sól do smaku
- 2 łyżki octu jabłkowego ( można zastąpić zwykłym octem ale jabłkowy będzie lepszy )
Zaczynam od botwinki. Listki, łodyżki i buraczki siekam drobno i wrzucam na osolony i posłodzony wrzątek. Potrzebuję około 1 litra wrzątku by mój wywar był esencjonalny. w tym samym czasie w drugim garnku gotuję jajka by również zdążyły przestygnąć. W czasie gdy botwinka pyrka na gazie zajmuję się resztą warzyw.Jeśli ogórki są młode zostawiam skórkę, ścieram je na tarce jarzynowej, podobnie robię z rzodkiewką. Cały czas pilnuję mojej botwinki,gdy tylko zaczyna mięknąć i dodaję ocet- dzięki czemu mój chłodnik będzie miał tak obłędny kolor!
Garnek zdejmuję z ognia i odstawiam do wystudzenia. Jeśli już bardzo teraz, natychmiast chcę chłodniku, gar studzę w zimnej wodzie:) Pozostały zioła. Koperek szczypior i pietruchę siekam. Gdy botwinka jest już zimna dodaję zieleninę i jogurt. Sprawdzam czy nie brakuje soli i cukru- idealny Babciny chłodnik był słono słodko kremowo świeży. Trzeba wyczuć ten balans , zamknąć oczy i wspomnieć dzieciństwo. Chłodnik okraszam jajkiem i już mogę rozkoszować się smakiem. Litościwy mąż ugotował młode ziemniaczki z koperkiem i masłem, które studzę w ustach popijając orzeźwiającym chłodnikiem.. mmm,,, czerwiec,…